sobota, 30 listopada 2013

- 37 - Tęskniłeś?



Jego cień padał na chodnik, poprzez lampę, która właśnie zaświeciła za plecami szatyna. Powoli zmierzchało, a słońce już dawno schowało się za horyzontem, ustępując miejsca ogromnemu, srebrnemu księżycowi. Justin stał w bezruchu, wpatrując się jedynie w okna swojego starego mieszkania. Wszystko wyglądało tak jak zapamiętał. Czerwony Mustang stał na podjeździe, a w kuchni krzątała się matka Coltona. Życie jego ojca toczyło się tak, jakby nigdy nie było w nim Jaxona, Pattie czy Justina.
Chłopak poczuł jak uderza w niego ogromna fala złość i z tego wszystkiego zacisnął pięści tak mocno, że wbił sobie w skórę paznokcie. Syknął cicho i ruszył przed siebie, a kiedy kamienna ścieżka zaprowadziła go do mahoniowych drzwi, zaczął uderzać w nie z całą siłą, robiąc przy tym nie mały hałas. Wreszcie po upływie kilkunastu sekund lampki przed domen zaświeciły się i usłyszał dźwięk przekręcanego zamka. Chwilę później z wnętrza wyłonił się mężczyzna, wyglądający dokładnie tak samo, jak Justin zdołał go zapamiętać. Jeremy zamrugał kilkakrotnie, jakby nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Jego młodszy syn wyrósł nieco od momentu, gdy widzieli się po raz ostatni, a grzywka która zawsze opadała mu na oczy, podniesiona była ku górze. Na rękach miał tatuaże, a w uszach dwa czarne kolczyki.
- Cześć tato – powiedział z wymuszonym entuzjazmem chłopak i skrzywił się, uświadamiając sobie jak zwrócił się do tego kompletnie obcego mu człowieka.  – Tęskniłeś? – zrobił krok ku niemu, na co Jeremy momentalnie wycofał się do tyłu.
- Mogę wezwać ochronę w każdej chwili – upomniał go mężczyzna, patrząc na syna z przerażeniem, bowiem dostrzegł  w spojrzeniu Justina rządzę mordu.
- Daj spokój! – Bieber uniósł ręce w obronnym geście. – Chcę jedynie pogadać… Może w trochę brutalniejszy sposób niż myślisz – zachichotał cicho, aby po sekundzie przyjął kamienny wyraz twarzy. Jeremy był prosty niczym deska i nawet nie drgnął. – Mogłeś wywalić mnie z domu na zbity pysk, nie przyznawać się do mnie i co tam jeszcze robiłeś, ale nie odpuszczę ci tego, że kiedykolwiek podniosłeś rękę na mamę! – krzyknął szatyn, kiedy przypomniał sobie wszystko co dzisiaj przeczytał. I w tej samej chwili narosła w nim ogromna chęć zadania takiego samego bólu ojcu. Nie odezwał się już słowem. Zbliżył się jedynie do Jeremiego i zacisnął pięść na kołnierzyku jego wyprasowanej koszuli, aby unieść go ku górze i docisnąć do ściany. Następnie drugą ręką uderzył go w bok twarzy. Mężczyzna osunął się na ziemię, a Justin nie tracił czasu. Usiadł na nim okrakiem i z całej siły jaką w sobie miał, okładał go po twarzy, co przynosiło mu niewyobrażalną ulgę. Nie mógł nad sobą zapanować. W jakimś stopniu jego złość znalazła ujście. Jeremy momentalnie popuchł na twarzy, a krew sączyła się z kącików jego ust i nosa, brudząc przy tym dłonie Biebera.
Niespodziewanie poczuł na ramieniu czyjąś dłoń, która stanowczo odepchnęła go do tyłu.
Oparł się plecami o najbliższą ścianę i podciągając kolana pod samą brodę, objął je ramionami, kołysząc się przy tym lekko. Czuł, że zatraca kontakt z rzeczywistością. Kręciło mu się w głowie przez co obraz wydawał się rozmazany. Źrenice miał nienaturalnie rozszerzone od adrenaliny, która hulała gdzieś w jego żyłach. Panika do cna przesiąkła umysł Justina i powoli wpadał w histerię. Widział niewyraźną sylwetkę, klękającą przed bezwładnym ciałem Jeremiego. Ale Bieber czuł się jak w zwykłym śnie, niegroźnym koszmarze i może dlatego szczypał się po rękach. Wszystkie dźwięki zlewały się w jeden niezidentyfikowany szum. Słyszał tylko głos przepełniony troską, który dobiegał gdzieś z boku jego twarzy. Nie odpowiadał. Najprawdopodobniej był zbyt oszołomiony tym co się stało, a umysł chłopaka nie chciał dopuścić do siebie żadnej nowej informacji. Czarne mroczki latały mu przed oczami.
- Justin, proszę cię, spójrz na mnie – powiedział ktoś głośno  wyraźnie, pragnąć dotrzeć w jakiś sposób do roztrzęsionego szatyna. Doskonale znał ten głos. Sekundę później Ana chwyciła w dłonie twarz Justina i obróciła w swoją stronę, tym samym zmuszając go, aby uniósł na nią spojrzenie. Wzrok miał rozbiegany i nie mógł skupić się na jednym punkcie. Pierwszy raz widziała go w tak obłąkanym stanie.
- Za-za-zabiłem go? – wyjąkał w końcu i spojrzał na swoje drżące dłonie, pokryte krwią własnego ojca. Potrząsnął głową i nabrał w płuca głęboki wdech. Anastasia w odpowiedzi westchnęła ciężko i wzruszyła bezradnie ramionami. Nie potrafiła udzielić mu poprawnej odpowiedzi, zważywszy na to, że jego macocha płakała, a w oddali słychać było nadjeżdżającą karetkę. Rozejrzała się dookoła. Colton stał w progu drzwi i uśmiechał się szeroko, wiedząc, że dopiął swego. – Kurwa – Justin zaklął głośno, przez co Ana oderwała wzrok od Haynesa i ponownie przeniosła go na swojego chłopaka. – Nie chciałem, ja… on… znęcał się nad moją mamą, to przez niego nie ma jej ze mną… - powiedział ledwo słyszalnie, wciąż patrząc na dziewczynę. Po chwili schował jednak twarz w dłoniach i pozwolił, aby emocje wzięły nad nim górę. Strumień słonych łez zaczął spływać po jego policzkach, aby później przecisnąć się przez palce chłopaka i spaść na ziemię. Zagryzł mocno wargi i zacisnął powieki, oddychając nierówno. Anastasia objęła go szczelnie swoimi ramionami i przycisnęła do swojej klatki piersiowej z cała siłą, jaką w sobie zebrała. Pragnęła, aby choć połowa jego cierpienia, przeszła na nią.
- Nic się nie stało – mówiła cicho, jeżdżąc dłonią w dół i górę, po plecach Justina. – Musimy iść, Justin. Nikt nie może cię tu znaleźć. Nie chcę cię znów stracić, rozumiesz?
Oderwał się od niej i pociągnąwszy nosem, otarł kciukiem ostatnie łzy. Kiwnął głową i wstał, po czym splótł ze sobą ich dłonie i wyszedł, kierując się do czarnego Chevroleta, gdzie siedział już Colton.
Jeszcze raz odwrócił się przez ramię, przyglądając się staremu mieszkaniu. I nagle wszystkie wyrzuty sumienia, które miał ulotniły się z niego, a zastąpiła ją niewyobrażalna siła. Wsiadł do samochodu, opierając wygodnie głowę o oparcie fotela i odetchnął z ulgą. 

*
Od autorki: Miło jest przeczytać, aż 51 komentarzy pod rozdziałem, jak za dawnych czasów! Bardzo wam za to dziękuję! :)
P.S. Po prawej stronie zamieściłam ankietę, kliknijcie 'tak' to wiele dla mnie znaczy! 


37 komentarzy:

  1. jak zwykle genialny, czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu, świetne.. czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. jejku to jest cudowne! jfjlfjjljfsl czekam na nn *,*
    @Danger12345678

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo podoba mi się ten blog :)
    Będę teraz na bieżąco go komentować. Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  5. twoje opowiadanie jest coraz lepsze <3

    OdpowiedzUsuń
  6. cudowny, uwielbiam tą historię
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezu swietne *-*

    OdpowiedzUsuń
  8. BOSKI zresztą jak ZAWSZE <3

    UWIELBIAM Tego BLOGA ;D

    WENY !!!
    Anana


    OdpowiedzUsuń
  9. khejgbhgbes zajebisty *.*

    OdpowiedzUsuń
  10. hyidhdusixjgdkd *_______*jaki rozdział. Boże, wiedziałam, że Justin zrobi coś głupiego ;< mam tylko nadzieję, że nic się nie stanie jego ojcu... więc już nie mogę się doczekać NN <3

    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  11. Strasznie krótki ;c chce juz nastepny rozdział:(

    OdpowiedzUsuń
  12. KOCHAM!!!<3 Czekam nn!!

    OdpowiedzUsuń
  13. szkoda, że taki krótki, czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  14. wiedziałam, że Justin zrobi coś głupiego -,- czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  15. super x @againineedyou

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie ma to jak spuścić wpierdol własnemu ojcu, hahahaha! Dobre! I :D

    @ameneris
    <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Uuuu.... <3 kocham, kocham i jeszcze raz kocham ! <3

    OdpowiedzUsuń
  18. tak mi szkoda Justina... :(

    OdpowiedzUsuń
  19. Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  20. ooo, w końcu się doczekałam :)
    jezu, świetny jest, czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  21. mhhh boskii <3 czekam na następny <3 mam nadzije że dodasz go szybko <3 :D

    OdpowiedzUsuń
  22. ŚWIETNY! CZEKAMY NA NASTĘPNY! <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  23. KOOOOOOOOOOOOOOOOOCHAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! OMG!!!!! Jesteś cudowna, dziękuję! <3

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie wiem jak mam się wypowiedzieć gdyż brakuje mi słów dla tego rozdziału jest świetny oczywiście *.* <3

    OdpowiedzUsuń
  25. świetny, jak zawsze zresztą ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. czekamy na następny (;

    OdpowiedzUsuń