Jego cień padał na chodnik, poprzez lampę, która
właśnie zaświeciła za plecami szatyna. Powoli zmierzchało, a słońce już dawno
schowało się za horyzontem, ustępując miejsca ogromnemu, srebrnemu księżycowi.
Justin stał w bezruchu, wpatrując się jedynie w okna swojego starego
mieszkania. Wszystko wyglądało tak jak zapamiętał. Czerwony Mustang stał na
podjeździe, a w kuchni krzątała się matka Coltona. Życie jego ojca toczyło się
tak, jakby nigdy nie było w nim Jaxona, Pattie czy Justina.
Chłopak poczuł jak uderza w niego ogromna fala złość i
z tego wszystkiego zacisnął pięści tak mocno, że wbił sobie w skórę paznokcie.
Syknął cicho i ruszył przed siebie, a kiedy kamienna ścieżka zaprowadziła go do
mahoniowych drzwi, zaczął uderzać w nie z całą siłą, robiąc przy tym nie mały
hałas. Wreszcie po upływie kilkunastu sekund lampki przed domen zaświeciły się
i usłyszał dźwięk przekręcanego zamka. Chwilę później z wnętrza wyłonił się
mężczyzna, wyglądający dokładnie tak samo, jak Justin zdołał go zapamiętać.
Jeremy zamrugał kilkakrotnie, jakby nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Jego
młodszy syn wyrósł nieco od momentu, gdy widzieli się po raz ostatni, a grzywka
która zawsze opadała mu na oczy, podniesiona była ku górze. Na rękach miał
tatuaże, a w uszach dwa czarne kolczyki.
- Cześć tato – powiedział z wymuszonym entuzjazmem
chłopak i skrzywił się, uświadamiając sobie jak zwrócił się do tego kompletnie
obcego mu człowieka. – Tęskniłeś? –
zrobił krok ku niemu, na co Jeremy momentalnie wycofał się do tyłu.
- Mogę wezwać ochronę w każdej chwili – upomniał go
mężczyzna, patrząc na syna z przerażeniem, bowiem dostrzegł w spojrzeniu Justina rządzę mordu.
- Daj spokój! – Bieber uniósł ręce w obronnym geście. –
Chcę jedynie pogadać… Może w trochę brutalniejszy sposób niż myślisz –
zachichotał cicho, aby po sekundzie przyjął kamienny wyraz twarzy. Jeremy był
prosty niczym deska i nawet nie drgnął. – Mogłeś wywalić mnie z domu na zbity
pysk, nie przyznawać się do mnie i co tam jeszcze robiłeś, ale nie odpuszczę ci
tego, że kiedykolwiek podniosłeś rękę na mamę! – krzyknął szatyn, kiedy
przypomniał sobie wszystko co dzisiaj przeczytał. I w tej samej chwili narosła
w nim ogromna chęć zadania takiego samego bólu ojcu. Nie odezwał się już
słowem. Zbliżył się jedynie do Jeremiego i zacisnął pięść na kołnierzyku jego
wyprasowanej koszuli, aby unieść go ku górze i docisnąć do ściany. Następnie
drugą ręką uderzył go w bok twarzy. Mężczyzna osunął się na ziemię, a Justin
nie tracił czasu. Usiadł na nim okrakiem i z całej siły jaką w sobie miał,
okładał go po twarzy, co przynosiło mu niewyobrażalną ulgę. Nie mógł nad sobą
zapanować. W jakimś stopniu jego złość znalazła ujście. Jeremy momentalnie
popuchł na twarzy, a krew sączyła się z kącików jego ust i nosa, brudząc przy
tym dłonie Biebera.
Niespodziewanie poczuł na ramieniu czyjąś dłoń, która
stanowczo odepchnęła go do tyłu.
Oparł się plecami o najbliższą ścianę i podciągając
kolana pod samą brodę, objął je ramionami, kołysząc się przy tym lekko. Czuł,
że zatraca kontakt z rzeczywistością. Kręciło mu się w głowie przez co obraz
wydawał się rozmazany. Źrenice miał nienaturalnie rozszerzone od adrenaliny,
która hulała gdzieś w jego żyłach. Panika do cna przesiąkła umysł Justina i
powoli wpadał w histerię. Widział niewyraźną sylwetkę, klękającą przed
bezwładnym ciałem Jeremiego. Ale Bieber czuł się jak w zwykłym śnie, niegroźnym
koszmarze i może dlatego szczypał się po rękach. Wszystkie dźwięki zlewały się
w jeden niezidentyfikowany szum. Słyszał tylko głos przepełniony troską, który
dobiegał gdzieś z boku jego twarzy. Nie odpowiadał. Najprawdopodobniej był zbyt
oszołomiony tym co się stało, a umysł chłopaka nie chciał dopuścić do siebie
żadnej nowej informacji. Czarne mroczki latały mu przed oczami.
- Justin, proszę cię, spójrz na mnie – powiedział ktoś
głośno wyraźnie, pragnąć dotrzeć w jakiś
sposób do roztrzęsionego szatyna. Doskonale znał ten głos. Sekundę później Ana
chwyciła w dłonie twarz Justina i obróciła w swoją stronę, tym samym zmuszając
go, aby uniósł na nią spojrzenie. Wzrok miał rozbiegany i nie mógł skupić się
na jednym punkcie. Pierwszy raz widziała go w tak obłąkanym stanie.
- Za-za-zabiłem go? – wyjąkał w końcu i spojrzał na swoje
drżące dłonie, pokryte krwią własnego ojca. Potrząsnął głową i nabrał w płuca
głęboki wdech. Anastasia w odpowiedzi westchnęła ciężko i wzruszyła bezradnie
ramionami. Nie potrafiła udzielić mu poprawnej odpowiedzi, zważywszy na to, że
jego macocha płakała, a w oddali słychać było nadjeżdżającą karetkę. Rozejrzała
się dookoła. Colton stał w progu drzwi i uśmiechał się szeroko, wiedząc, że
dopiął swego. – Kurwa – Justin zaklął głośno, przez co Ana oderwała wzrok od
Haynesa i ponownie przeniosła go na swojego chłopaka. – Nie chciałem, ja… on…
znęcał się nad moją mamą, to przez niego nie ma jej ze mną… - powiedział ledwo
słyszalnie, wciąż patrząc na dziewczynę. Po chwili schował jednak twarz w
dłoniach i pozwolił, aby emocje wzięły nad nim górę. Strumień słonych łez
zaczął spływać po jego policzkach, aby później przecisnąć się przez palce
chłopaka i spaść na ziemię. Zagryzł mocno wargi i zacisnął powieki, oddychając
nierówno. Anastasia objęła go szczelnie swoimi ramionami i przycisnęła do
swojej klatki piersiowej z cała siłą, jaką w sobie zebrała. Pragnęła, aby choć
połowa jego cierpienia, przeszła na nią.
- Nic się nie stało – mówiła cicho, jeżdżąc dłonią w
dół i górę, po plecach Justina. – Musimy iść, Justin. Nikt nie może cię tu
znaleźć. Nie chcę cię znów stracić, rozumiesz?
Oderwał się od niej i pociągnąwszy nosem, otarł
kciukiem ostatnie łzy. Kiwnął głową i wstał, po czym splótł ze sobą ich dłonie
i wyszedł, kierując się do czarnego Chevroleta, gdzie siedział już Colton.
Jeszcze raz odwrócił się przez ramię, przyglądając się
staremu mieszkaniu. I nagle wszystkie wyrzuty sumienia, które miał ulotniły się
z niego, a zastąpiła ją niewyobrażalna siła. Wsiadł do samochodu, opierając
wygodnie głowę o oparcie fotela i odetchnął z ulgą.
*
Od autorki: Miło jest przeczytać, aż 51 komentarzy pod rozdziałem, jak za dawnych czasów! Bardzo wam za to dziękuję! :)
P.S. Po prawej stronie zamieściłam ankietę, kliknijcie 'tak' to wiele dla mnie znaczy!
P.S. Po prawej stronie zamieściłam ankietę, kliknijcie 'tak' to wiele dla mnie znaczy!
Zapraszam na opowiadanie-fast-and-furious :)
jak zwykle genialny, czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńJezu, świetne.. czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńJeju jeju cudowny :"")
OdpowiedzUsuńKocham <3
OdpowiedzUsuńjejku to jest cudowne! jfjlfjjljfsl czekam na nn *,*
OdpowiedzUsuń@Danger12345678
Świetny :))))
OdpowiedzUsuńidealny. ♥
OdpowiedzUsuńamazing *.*
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ten blog :)
OdpowiedzUsuńBędę teraz na bieżąco go komentować. Czekam na nn <3
twoje opowiadanie jest coraz lepsze <3
OdpowiedzUsuńcudowny, uwielbiam tą historię
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne
ideał
OdpowiedzUsuńJezu swietne *-*
OdpowiedzUsuńBOSKI zresztą jak ZAWSZE <3
OdpowiedzUsuńUWIELBIAM Tego BLOGA ;D
WENY !!!
Anana
boski <3
OdpowiedzUsuńkhejgbhgbes zajebisty *.*
OdpowiedzUsuńhyidhdusixjgdkd *_______*jaki rozdział. Boże, wiedziałam, że Justin zrobi coś głupiego ;< mam tylko nadzieję, że nic się nie stanie jego ojcu... więc już nie mogę się doczekać NN <3
OdpowiedzUsuń@saaalvame
Strasznie krótki ;c chce juz nastepny rozdział:(
OdpowiedzUsuńKOCHAM!!!<3 Czekam nn!!
OdpowiedzUsuńszkoda, że taki krótki, czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńAh <3 czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńwiedziałam, że Justin zrobi coś głupiego -,- czekam na następny.
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial :)
OdpowiedzUsuńsuper x @againineedyou
OdpowiedzUsuńNie ma to jak spuścić wpierdol własnemu ojcu, hahahaha! Dobre! I :D
OdpowiedzUsuń@ameneris
<3
Uuuu.... <3 kocham, kocham i jeszcze raz kocham ! <3
OdpowiedzUsuńtak mi szkoda Justina... :(
OdpowiedzUsuńCzekam na następny!
OdpowiedzUsuńooo, w końcu się doczekałam :)
OdpowiedzUsuńjezu, świetny jest, czekam na kolejny!
mhhh boskii <3 czekam na następny <3 mam nadzije że dodasz go szybko <3 :D
OdpowiedzUsuńŚWIETNY! CZEKAMY NA NASTĘPNY! <3 <3
OdpowiedzUsuńKOOOOOOOOOOOOOOOOOCHAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! OMG!!!!! Jesteś cudowna, dziękuję! <3
OdpowiedzUsuńNie wiem jak mam się wypowiedzieć gdyż brakuje mi słów dla tego rozdziału jest świetny oczywiście *.* <3
OdpowiedzUsuńFajny! hgxhbt
OdpowiedzUsuńświetny, jak zawsze zresztą ;)
OdpowiedzUsuńczekamy na następny (;
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuń