poniedziałek, 6 stycznia 2014

- 42 - Mamy go!



Wszystko działo się jak przez mgłę. A przynajmniej Justin widział wszystko kompletnie rozmazane. Chwycił jakiś kamyk, leżący obok niego i cisnął nim przed siebie, z nadzieją, że uderzy on o odjeżdżający samochód. Miał jednak zbyt mało siły i kamień poleciał zaledwie kilka metrów dalej. Poczuł się nieskończenie bezsilny, gdy ktoś tak brutalnie odebrał mu Anę.
Wstał i od razu lekko zachwiał się, co spowodowały nagłe zawroty głowy. Usłyszał warknięcie silnika za plecami, więc odwrócił się przez ramię. Zmrużywszy oczy, zauważył jak Colton wychyla głowę z wnętrza auta, a jego ręka zwisa swobodnie wzdłuż maski.
- Na co czekasz, Bieber?  - powiedział wyraźnie, jakby dokładnie wiedział, że Justin nie jest obecnie w najlepszej formie. Albo znał go na wylot, albo był spostrzegawczy i dostrzegł nienaturalne zachowanie towarzysza. – Z moimi umiejętnościami możemy go dogonić, jeśli ruszysz swoje dupsko! – krzyknął, czym skutecznie przywrócił szatyna do pionu. Bieber potrząsnął głową, odrzucając od siebie wszystkie czarne scenariusze, jakie zawitały w jego umyśle.
Będzie silny. Jeśli nie dla siebie, to dla Anastasi.
W mgnieniu oka zajął miejsce obok kierowcy i niemal od razu wcisnęło go w fotel, kiedy Colton przycisnął pedał gazu. Pojazd wyrwał się do przodu z charakterystycznym jazgotem. Justin kątem oka spojrzał na licznik, który utwierdził go w przekonaniu, że już dawno przekroczyli dwieście pięćdziesiąt kilometrów na godzinę. Jechali tak szybko, że kształty budynków, przelatywały im przed szybą. Widział skupienie malujące się na twarzy Haynesa. Mocno zaciskał dłoń na kierownicy, a drugą gotową miał do szybkiej zmiany biegów.
Pierwszy raz w życiu Bieber cieszył się z obecności Coltona. Gdyby nie on, pewnie nadal stałby w tym samym miejscu, kompletnie oszołomiony. Blondyn był naprawdę dobrym kierowca wyścigowym, ale Justin nigdy nie wypowiedział tych myśli na głos.
Jednocześnie uśmiechnęli się triumfalnie i wtedy szatyn zauważył pewne podobieństwa między ich dwójką. Nie miał jednak czasu skupiać się na podobnych rysach twarzy, bowiem przed nimi pojawiło się to samo rażące światło, bijące z pędzącego przed nimi wozu.
- Mamy go! – wykrzyczał entuzjastycznie Colton i znów przycisnął gaz do podłogi, skręcając w bok zaraz za niebieskim Mustangiem. Justin pod wpływem tej prędkości uderzył czubkiem głowy o szybę i jęknął przeciągle. Upewniwszy się, że jego ukochany pistolet znajduję się za szlufką spodni, przeniósł wzrok na partnera. Szczęka Haynesa była mocno zaciśnięta, a w oczach pojawiły się iskierki podniecenia.
- Podjedź bliżej – rozkazał i zaczął szarpać za klamkę drzwi, która po chwili uległa. Blondyn spojrzał na niego i miał minę w stylu ‘co ty do cholery wyprawiasz?’. Nie odezwał się jednak słowem, tylko wykonał polecenie.
Samochody szły łeb w łeb i dzieliło ich zaledwie kilka metrów odległości. Justin wstał wychylając się przez drzwi i mocno złapał się jedną ręką dachu. Zmrużył oczy, pragnąc nabrać ostrości. W środku drugiego auta dostrzegł jedynie bezwładnie leżące na tylnych siedzeniach ciało Any. I wtedy złość wezbrała w nim jeszcze bardziej. Odblokował broń i wycelował wprost w przednią szybę. Porywacz zdołał się jednak skutecznie skulić i odłamki szkła jedynie uderzyły o jego grubą i czarną bluzę z kapturem.
Niemożliwa do opanowana, zimna furia wstrząsnęła ciałem szatyna. Bez zastanowienia zaczął wpakowywać cały magazynek w niebieską maskę Mustanga. I zanim zdążył się zorientować owy pojazd z całej siły uderzył o Impalę, przez co Justin wpadł do jej środka, na swoje wcześniejsze miejsce. Przeklął pod nosem i wtedy zorientował się, że ich przeciwnik macha w ich kierunku małym, odbezpieczonym granatem. Rozszerzył szeroko oczy ze zdziwienia i bez słowa zaczął szarpać za ramię Coltona. W tym samym momencie porywacz wyrzucił przez wybitą szybę granat, który potoczył się, aż pod same koła Chevroleta.
- Cofaj! – krzyknął Bieber, na co Haynes spojrzał na niego jak na idiotę. – Cofaj, kurwa! Natychmiast!
Wreszcie sam odepchnął przyjaciela na bok i chwycił w dłonie kierownice, po czym wycofał samochód do tyłu najszybciej jak się dało. Odetchnął z ulgą, gdy znajdowali się już na bezpieczniej przestrzeni. Dosłownie sekundy później wszystko w odległości co najmniej promila stanęło w płomieniach, pochłaniając każde drzewo swoimi ognisto pomarańczowymi jęzorami.
- S-sk… skąd wiedziałeś? – wyjąkał kompletnie zdezorientowany i przerażony Haynes. Jego źrenice rozszerzyły się nienaturalnie i przypominały dwie pięciozłotówki. Idealnie słyszał swoje szaleńczo bijące serce. – Co teraz? – spytał, odwróciwszy głowę w stronę kolegi.
Justin wzruszył bezradnie ramionami. W tym momencie, naprawdę nie posiadał planu B, jak zawsze miał w zwyczaju. Oparł się wygodnie o szybę i zaczął oddychać miarowo. Chciał bowiem w ten sposób nieco się uspokoić, aby mógł pomyśleć.
- Justin skup się – polecił jego towarzysz. Chłopak nie musiał otwierać oczu, aby wiedzieć, że blondyn właśnie patrzy na niego z wyrazem współczucia. – Kto chciałby w jakikolwiek sposób cię zranić?
I wtedy wszystko stało się jasne. Każde złe wspomnienie związane z tą osobą zalało Biebera niczym powódź. Przyjął groźny wyraz twarzy, a skroń zaczęła mu pulsować.
Jak mógł go pominąć?
- Zack – wysyczał przez zaciśnięte zęby i ton jego głosu do cna przesiąknięty był jadem.
- Oh – tylko tyle zdołał wydusić z siebie Colt. Doskonale zdawała sobie sprawę o kogo chodzi, ale miał cichą nadzieję, że może się myli. – Chyba nie mówisz o tym Zacku?
- Dokładnie o nim – mruknął posępnie szatyn i przekręcił głowę tak, że mógł spojrzeć na blondyna. W jego tęczówkach było jednak coś, czego Haynes nie potrafił rozszyfrować. – I jeśli to on maczał w tym wszystkim palce… - kontynuował Justin. – Tym razem pożałuje. Znajdę sposób, aby jego śmierć była tak bolesna, aby sam o nią błagał. Bo śmierć będzie lepsza niż ból jaki zamierzam mu zadać… 


*

Od autorki: Mamy rozdział 42 i powolutku zbliżamy się do końca. Trudno będzie mi się z wami żegnać, zważywszy na to, że jesteście ze mną przez te parę miesięcy, wspieracie, komentujecie i motywujecie. Blog ma już ponad 130 tysięcy wyświetleń. To moje największe osiągnięcie w historii moim opowiadań. Nigdy nie miałam tak wspaniały czytelników. Dziękuję! 

P.S. Postanowiłam, że w swoje urodziny (21 stycznia) dodam prolog, mojego nowego opowiadania. Cieszycie się? Będziecie czytać? TUTAJ możecie obejrzeć zwiastun :)  

Zapraszam na opowiadanie o Justinie > phoenix-gangsta < na pewno wam się spodoba!

33 komentarze:

  1. Wow genialne opowiadanie jednak jest mi smutno, że powoli sie kończy ;(

    OdpowiedzUsuń
  2. zajebisty x @againineedyou

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny ;> czekam na nn :) mam nadzieje ze wszystko bd ok

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział ciekawy i już nie mogę doczekać się następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział.! <3 nie wiem co mogę więcej powiedzieć na jego temat.
    czekam z niecierpliwością na NN.
    mam nadzieję, że z Aną będzie wszystko ok. <3

    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  6. rozdział jak zwykle cudowny, czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. http://lifedreamscometrue.blogspot.com/
    Świetny i zapraszam do mnie :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. matko świetny rozdział, szkoda że są takie krótkie, bo mogłabym to czytać i czytać w nieskończoność, czekamy na następny!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. wow ale się działo. Szkoda, że dopiero niedawno odkryłam tego bloga. Bo to już końcówka jeszcze pare rozdziałów jak wspominałaś :c SZKODA

    OdpowiedzUsuń
  10. Genialny, ciekawe co bedzie dalej ! Dawaj następny i i infornuj mnie na lbogu, jeśli można w zakładce uwagi. Dziękuję i zapraszam do mnie
    http://lifedreamscometrue.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Nigdy nie znudzi mi się to ff <3 Kocham je ! :) Mam nadzieję że Justin uratuje Any <3

    http://second-vistage-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. boski, czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Kocham to opowiadanie masz naprawde wielki talent .. mam nadzieje ze wszystko będzie dobrze

    OdpowiedzUsuń
  14. Wspaniały rozdzial <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Łeeee, już ma byc koniec? :< Szkoda, bo ja te opowiadanie mogłabym czytać i czytać, więc dla mnie rozdziałów mogłoby być i z tysiąc xD A ten bardzo mi się podobał. Trochę mnie drażni, ze Justin dla Any robi wszystko, a ona go tak po prostu zostawiła. Cały czas nie mogę tego przełknąć.

    Ruszyłam w końcu ze swoim opowiadaniem o Justinie i zaczęłam od początku, więc jeżeli będziesz miała ochotę i czas, to zapraszam :)

    http://maybe-we-can-save-each-other.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Było naprawdę blisko, świetny rozdział *.*
    Czkam na kolejny, powodzenia w dalszej pracy xx

    OdpowiedzUsuń
  17. swietny! <3
    @jdbskindacrazy_

    OdpowiedzUsuń
  18. zajebisty *___*

    http://prawda-klamstwo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Coooo?!?Zbliżamy sie do końca??Njeee:C
    Rozdział jak zawsze cudowny...
    Z niecierpliwością czekam na kolejny;*
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  20. Coooo? Jak to do końca? Nieee. Ja nie chce końca ;c
    Ugh ten Zack. Nienawidzę go i to tak cholernie mocno.
    Szybko kolejny
    @I_NeverGiveUp

    OdpowiedzUsuń
  21. uwielbiam to ! tak pięknie piszesz <33

    OdpowiedzUsuń
  22. Kocham ten blog!

    OdpowiedzUsuń
  23. Dużo akcji, wyścigi samochodowe, ratunek ukochanej i przy tym jeszcze bardzo bogate słownictwo. To opowiadanie jest fascynujące ze względu na treść oraz sposób pisania. Nie dziwne jest to, że masz tyle wyświetleń :)

    @ChellieDrew

    OdpowiedzUsuń
  24. OMB jak pięknie napisany rozdział <3
    uwielbiam twój styl pisania :)

    OdpowiedzUsuń