Wszystko działo się jak przez mgłę. A przynajmniej Justin widział
wszystko kompletnie rozmazane. Chwycił jakiś kamyk, leżący obok niego i cisnął
nim przed siebie, z nadzieją, że uderzy on o odjeżdżający samochód. Miał jednak
zbyt mało siły i kamień poleciał zaledwie kilka metrów dalej. Poczuł się
nieskończenie bezsilny, gdy ktoś tak brutalnie odebrał mu Anę.
Wstał i od razu lekko zachwiał się, co spowodowały nagłe zawroty
głowy. Usłyszał warknięcie silnika za plecami, więc odwrócił się przez ramię.
Zmrużywszy oczy, zauważył jak Colton wychyla głowę z wnętrza auta, a jego ręka
zwisa swobodnie wzdłuż maski.
- Na co czekasz, Bieber? -
powiedział wyraźnie, jakby dokładnie wiedział, że Justin nie jest obecnie w
najlepszej formie. Albo znał go na wylot, albo był spostrzegawczy i dostrzegł
nienaturalne zachowanie towarzysza. – Z moimi umiejętnościami możemy go
dogonić, jeśli ruszysz swoje dupsko! – krzyknął, czym skutecznie przywrócił
szatyna do pionu. Bieber potrząsnął głową, odrzucając od siebie wszystkie
czarne scenariusze, jakie zawitały w jego umyśle.
Będzie silny. Jeśli nie dla siebie, to dla Anastasi.
W mgnieniu oka zajął miejsce obok kierowcy i niemal od razu
wcisnęło go w fotel, kiedy Colton przycisnął pedał gazu. Pojazd wyrwał się do
przodu z charakterystycznym jazgotem. Justin kątem oka spojrzał na licznik,
który utwierdził go w przekonaniu, że już dawno przekroczyli dwieście
pięćdziesiąt kilometrów na godzinę. Jechali tak szybko, że kształty budynków,
przelatywały im przed szybą. Widział skupienie malujące się na twarzy Haynesa.
Mocno zaciskał dłoń na kierownicy, a drugą gotową miał do szybkiej zmiany
biegów.
Pierwszy raz w życiu Bieber cieszył się z obecności Coltona. Gdyby
nie on, pewnie nadal stałby w tym samym miejscu, kompletnie oszołomiony.
Blondyn był naprawdę dobrym kierowca wyścigowym, ale Justin nigdy nie
wypowiedział tych myśli na głos.
Jednocześnie uśmiechnęli się triumfalnie i wtedy szatyn zauważył
pewne podobieństwa między ich dwójką. Nie miał jednak czasu skupiać się na
podobnych rysach twarzy, bowiem przed nimi pojawiło się to samo rażące światło,
bijące z pędzącego przed nimi wozu.
- Mamy go! – wykrzyczał entuzjastycznie Colton i znów przycisnął
gaz do podłogi, skręcając w bok zaraz za niebieskim Mustangiem. Justin pod
wpływem tej prędkości uderzył czubkiem głowy o szybę i jęknął przeciągle.
Upewniwszy się, że jego ukochany pistolet znajduję się za szlufką spodni,
przeniósł wzrok na partnera. Szczęka Haynesa była mocno zaciśnięta, a w oczach
pojawiły się iskierki podniecenia.
- Podjedź bliżej – rozkazał i zaczął szarpać za klamkę drzwi,
która po chwili uległa. Blondyn spojrzał na niego i miał minę w stylu ‘co ty do
cholery wyprawiasz?’. Nie odezwał się jednak słowem, tylko wykonał polecenie.
Samochody szły łeb w łeb i dzieliło ich zaledwie kilka metrów
odległości. Justin wstał wychylając się przez drzwi i mocno złapał się jedną
ręką dachu. Zmrużył oczy, pragnąc nabrać ostrości. W środku drugiego auta
dostrzegł jedynie bezwładnie leżące na tylnych siedzeniach ciało Any. I wtedy
złość wezbrała w nim jeszcze bardziej. Odblokował broń i wycelował wprost w
przednią szybę. Porywacz zdołał się jednak skutecznie skulić i odłamki szkła
jedynie uderzyły o jego grubą i czarną bluzę z kapturem.
Niemożliwa do opanowana, zimna furia wstrząsnęła ciałem szatyna.
Bez zastanowienia zaczął wpakowywać cały magazynek w niebieską maskę Mustanga.
I zanim zdążył się zorientować owy pojazd z całej siły uderzył o Impalę, przez
co Justin wpadł do jej środka, na swoje wcześniejsze miejsce. Przeklął pod
nosem i wtedy zorientował się, że ich przeciwnik macha w ich kierunku małym,
odbezpieczonym granatem. Rozszerzył szeroko oczy ze zdziwienia i bez słowa
zaczął szarpać za ramię Coltona. W tym samym momencie porywacz wyrzucił przez
wybitą szybę granat, który potoczył się, aż pod same koła Chevroleta.
- Cofaj! – krzyknął Bieber, na co Haynes spojrzał na niego jak na
idiotę. – Cofaj, kurwa! Natychmiast!
Wreszcie sam odepchnął przyjaciela na bok i chwycił w dłonie
kierownice, po czym wycofał samochód do tyłu najszybciej jak się dało.
Odetchnął z ulgą, gdy znajdowali się już na bezpieczniej przestrzeni. Dosłownie
sekundy później wszystko w odległości co najmniej promila stanęło w
płomieniach, pochłaniając każde drzewo swoimi ognisto pomarańczowymi jęzorami.
- S-sk… skąd wiedziałeś? – wyjąkał kompletnie zdezorientowany i
przerażony Haynes. Jego źrenice rozszerzyły się nienaturalnie i przypominały
dwie pięciozłotówki. Idealnie słyszał swoje szaleńczo bijące serce. – Co teraz?
– spytał, odwróciwszy głowę w stronę kolegi.
Justin wzruszył bezradnie ramionami. W tym momencie, naprawdę nie
posiadał planu B, jak zawsze miał w zwyczaju. Oparł się wygodnie o szybę i
zaczął oddychać miarowo. Chciał bowiem w ten sposób nieco się uspokoić, aby
mógł pomyśleć.
- Justin skup się – polecił jego towarzysz. Chłopak nie musiał
otwierać oczu, aby wiedzieć, że blondyn właśnie patrzy na niego z wyrazem współczucia.
– Kto chciałby w jakikolwiek sposób cię zranić?
I wtedy wszystko stało się jasne. Każde złe wspomnienie związane z
tą osobą zalało Biebera niczym powódź. Przyjął groźny wyraz twarzy, a skroń
zaczęła mu pulsować.
Jak mógł go pominąć?
- Zack – wysyczał przez zaciśnięte zęby i ton jego głosu do cna
przesiąknięty był jadem.
- Oh – tylko tyle zdołał wydusić z siebie Colt. Doskonale zdawała
sobie sprawę o kogo chodzi, ale miał cichą nadzieję, że może się myli. – Chyba
nie mówisz o tym Zacku?
- Dokładnie o nim – mruknął posępnie szatyn i przekręcił głowę
tak, że mógł spojrzeć na blondyna. W jego tęczówkach było jednak coś, czego
Haynes nie potrafił rozszyfrować. – I jeśli to on maczał w tym wszystkim palce…
- kontynuował Justin. – Tym razem pożałuje. Znajdę sposób, aby jego śmierć była
tak bolesna, aby sam o nią błagał. Bo śmierć będzie lepsza niż ból jaki
zamierzam mu zadać…
*
Od autorki: Mamy rozdział 42 i powolutku zbliżamy się do końca. Trudno będzie mi się z wami żegnać, zważywszy na to, że jesteście ze mną przez te parę miesięcy, wspieracie, komentujecie i motywujecie. Blog ma już ponad 130 tysięcy wyświetleń. To moje największe osiągnięcie w historii moim opowiadań. Nigdy nie miałam tak wspaniały czytelników. Dziękuję!
P.S. Postanowiłam, że w swoje urodziny (21 stycznia) dodam prolog, mojego nowego opowiadania. Cieszycie się? Będziecie czytać? TUTAJ możecie obejrzeć zwiastun :)
Wow genialne opowiadanie jednak jest mi smutno, że powoli sie kończy ;(
OdpowiedzUsuńzajebisty x @againineedyou
OdpowiedzUsuńBardzo fajny ;> czekam na nn :) mam nadzieje ze wszystko bd ok
OdpowiedzUsuńGenialne!!! :)
OdpowiedzUsuńrozdział ciekawy i już nie mogę doczekać się następnego :)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział.! <3 nie wiem co mogę więcej powiedzieć na jego temat.
OdpowiedzUsuńczekam z niecierpliwością na NN.
mam nadzieję, że z Aną będzie wszystko ok. <3
@saaalvame
rozdział jak zwykle cudowny, czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńhttp://lifedreamscometrue.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŚwietny i zapraszam do mnie :)))
matko świetny rozdział, szkoda że są takie krótkie, bo mogłabym to czytać i czytać w nieskończoność, czekamy na następny!!!!!
OdpowiedzUsuńjezuuu świetny!!!
OdpowiedzUsuńwow ale się działo. Szkoda, że dopiero niedawno odkryłam tego bloga. Bo to już końcówka jeszcze pare rozdziałów jak wspominałaś :c SZKODA
OdpowiedzUsuńGenialny, ciekawe co bedzie dalej ! Dawaj następny i i infornuj mnie na lbogu, jeśli można w zakładce uwagi. Dziękuję i zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńhttp://lifedreamscometrue.blogspot.com/
A było tak blisko :<
OdpowiedzUsuńŚwietny <3333
OdpowiedzUsuńNigdy nie znudzi mi się to ff <3 Kocham je ! :) Mam nadzieję że Justin uratuje Any <3
OdpowiedzUsuńhttp://second-vistage-fanfiction.blogspot.com/
boski, czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńasfggahfjaasdghs świetny!
OdpowiedzUsuńCudoowny *___*
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie masz naprawde wielki talent .. mam nadzieje ze wszystko będzie dobrze
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdzial <3
OdpowiedzUsuńŁeeee, już ma byc koniec? :< Szkoda, bo ja te opowiadanie mogłabym czytać i czytać, więc dla mnie rozdziałów mogłoby być i z tysiąc xD A ten bardzo mi się podobał. Trochę mnie drażni, ze Justin dla Any robi wszystko, a ona go tak po prostu zostawiła. Cały czas nie mogę tego przełknąć.
OdpowiedzUsuńRuszyłam w końcu ze swoim opowiadaniem o Justinie i zaczęłam od początku, więc jeżeli będziesz miała ochotę i czas, to zapraszam :)
http://maybe-we-can-save-each-other.blogspot.com/
Było naprawdę blisko, świetny rozdział *.*
OdpowiedzUsuńCzkam na kolejny, powodzenia w dalszej pracy xx
swietny! <3
OdpowiedzUsuń@jdbskindacrazy_
zajebisty *___*
OdpowiedzUsuńhttp://prawda-klamstwo.blogspot.com/
Coooo?!?Zbliżamy sie do końca??Njeee:C
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze cudowny...
Z niecierpliwością czekam na kolejny;*
@magda_nivanne
Coooo? Jak to do końca? Nieee. Ja nie chce końca ;c
OdpowiedzUsuńUgh ten Zack. Nienawidzę go i to tak cholernie mocno.
Szybko kolejny
@I_NeverGiveUp
Kocham to
OdpowiedzUsuńGenialny!!!!
OdpowiedzUsuńuwielbiam to ! tak pięknie piszesz <33
OdpowiedzUsuńKocham ten blog!
OdpowiedzUsuńDużo akcji, wyścigi samochodowe, ratunek ukochanej i przy tym jeszcze bardzo bogate słownictwo. To opowiadanie jest fascynujące ze względu na treść oraz sposób pisania. Nie dziwne jest to, że masz tyle wyświetleń :)
OdpowiedzUsuń@ChellieDrew
OMB jak pięknie napisany rozdział <3
OdpowiedzUsuńuwielbiam twój styl pisania :)
Ciekawe
OdpowiedzUsuń