Kiedy dotarł na miejsce, niemal upadał na ziemię, wysiadając z
auta. Biegł ile sił w nogach, wciąż trzymając się za obolałe żebra. Ból ten
jednak niczym nie mógł równać się z tym, który ogarniał jego serce na samą
myśl, że Anie może stać się jakaś krzywda.
W końcu zobaczył dwie niewyraźne postacie, wijące się w oddali,
pomiędzy gęstą mgłą. Z każdym kolejnym krokiem obraz robił się coraz bardziej
ostrzejszy i miał już pewność, że Ana tam jest.
- Nie rozumiem, jak mogłaś mnie zostawić, Ana… - mówił na jednym
tchu Kit, próbując zbliżyć się do swojej narzeczonej, jednak ona wciąż cofała
się do tyłu, aż natrafiła na metalową barierkę.
- Nie kocham cię już, Kit, rozumiesz? – mruknęła i wyprostowała
się w obawie przed jego reakcją. Stanął jak wryty, patrząc na nią ze łzami w
oczach. – Nikt nigdy nie zadał mi tyle bólu co ty…
- Przepraszam cię, Ana! Zmienię się, obiecuję! – krzyknął z
entuzjazmem i chwycił za ręce dziewczyny, splatając ją z własnymi.
- Nigdy się nie zmienisz – pokręciła głową. Nie wiedziała jednak,
że tymi słowami wyprowadzi z równowagi Walkera, do tego stopnia, że zamachnie
się i uderzy ją prosto w twarz. Upadła bezwładnie na zimną glebę, łapiąc się za
piekący policzek. Trzęsła się z przerażenia i nie potrafiła racjonalnie myśleć.
Zachłysnęła się własnymi łzami, które na nowo spływały po jej twarzy.
Przekręciła głowę i kątem oka dojrzała jak ktoś zmierza ku nim. Wiedziała, że
to Justin. Odkąd go poznała stał się jej osobistym aniołem stróżem.
- Walker – syknął niczym jadowity wąż przed ukąszeniem. Blondyn
spojrzał w stronę, dochodzącego głosu i zmarszczył brwi. Nie wiedział bowiem,
kim jest ten nieznajomy chłopak z postawioną do góry grzywką i kolczykami w
uszach. W ciemnościach udało mu się dojrzeć, że w kącikach ust ma zaschniętą
krew oraz przeciętą jedną brew. – Powinienem się przedstawić. Justin. Justin
Bieber – powiedział radośnie szatyn i zbliżył się do nich, po czym chwycił dłoń
Anastasi i pomógł jej wstać. Odepchnął ją tak, aby stanęła za nim. Czuła się
naprawdę bezpiecznie, kiedy jego szerokie plecy chroniły ją przed całym złem.
- Ana, znasz go? – spytał kompletnie zbity z tropu blondyn.
- W zasadzie to jestem jej chłopakiem – błysk zadowolenia pojawił
się w ciemnych tęczówkach Biebera, a na usta wkradł się triumfalny uśmieszek. W
mgnieniu oka można było zauważyć diametralną zmianę na twarzy Kita. Oczy zaszły
mu ciemną mgłą, świecąc dziwnym, morderczym światłem, a wszystkie mięśnie się
napięły.
- To moja narzeczona… - tylko tyle zdołał z siebie wydusić, zanim
zrobił kilka kroków naprzód.
- Zaręczyny zerwane! – wrzasnął Bieber, nawet nie drgnąwszy. Minę
miał zdeterminowaną i roześmiał się prosto w twarz Walkera. Złapał się za
brzuch, kiedy ogarnęły go spazmy śmiechu. Po chwili jednak całkiem spoważniał,
nie odrywając wzroku od przeciwnika. – Ana idź do auta – burknął. Dziewczyna
potrząsnęła głową i zacisnęła rękę na ramieniu chłopaka. – Idź do auta –
powtórzył, ale tym razem wykonała jego polecenie, obracając się kilka razy
przez ramię, by zobaczyć co się dzieję.
- Teraz rozegramy to tak jak trzeba – białe zęby Justina kontrastowały
z ciemnym niebem, gdy szeroko je wyszczerzył. – Myślisz, że jesteś taki silny?
Zmierz się z kimś równym sobie – dodał i rozprostował kości, przygotowując się
do ataku. Zanim Kit choćby drgnął, poczuł silne pieczenie szczęki, spowodowane
pierwszym ciosem Justina. Oszołomiony, potrząsnął energicznie głową, starając
się ogarnąć to, co właśnie się wydarzyło. Bieber z wrogą miną i rządzą mordu w
tęczówkach zmierzał w jego kierunku, na zmianę zaciskając i rozprostowując
palce. – Jak to jest być ofiarą, Kit? – spytał i chwyciwszy Walkera za barki,
zgiął go w pół, wbijając kolano w żebra. Chłopak upadł na ziemię i zwinął się w
kulkę, krztusząc się krwią, która zaległa mu w gardle. Próbował się podnieść,
ale szatyn docisnął go do ziemi, lokując buta na przełyku blondyna i tym samym
utrudniając mu oddychanie. Justin kucnął przy przeciwniku i przechyliwszy
głowę, przez moment przyglądał się mu.
W zasadzie wyobrażał go sobie zupełnie inaczej. Kit nie wyglądał
na osobę, która lubi przemoc i w zasadzi udowodnił, że potrafi być twardy
jedynie w stosunku do dziewczyn. Miał kręcone blond włosy i przerażone
spojrzenie. Jego strach napawał Justina siłą. Kochał ten kulminacyjny moment, gdy cudze życie było w
jego rękach. Mógł zrobić z nim co tylko zechce. Jedno naciśnięcie na spust…
- Masz jakieś ostatnie słowo? – zapytał i specjalnie niby
przypadkiem odsłonił broń, która znajdowała się przy pasku jego luźnych spodni.
Oczy Walkera rozszerzyły się gwałtownie i kształtem przypominały dwie
pięciozłotówki. Podczas panującej wokół ciszy idealnie słychać było
przyśpieszone bicie serca blondyna i jego przelewającą się w żyłach krew. – Bo
będziemy musieli się zaraz pożegnać.
Owe słowa uderzyły w Kita z siłą kuli armatniej i odbijały
się w jego uszach echem. Przymknął powieki, odganiając od siebie obrazy, jakie
pojawiły się w umyśle. Jeśli wcześniej czuł paraliż, to teraz, to co działo się
z jego ciałem, było nie do opisania. Każda komórka wewnątrz odmówiła
posłuszeństwa i chłopak nie mógł poruszyć nawet palcem. Zupełnie jakby ktoś
zamienił go w posąg. Bieber położył
lodowatą dłoń na jego ramieniu. Walkerowi zabrakło tchu w piersiach. Z
trudem łapał powietrze w płuca. Strach pożerał go od środka, a serce podeszło
mu do przełyku.
- To twój szczęśliwy dzień – mruknął Bieber, pocierając o
siebie zmarznięte dłonie. Blondyn spojrzał na niego, a w jego tęczówkach
pojawiły się iskierki nadziei.
- Nie zabijesz mnie? – wydukał, odzyskując władzę nad
ciałem, lecz gula w jego gardle nadal naciskała na jego struny głosowe,
sprawiając, że głos wydawał się kompletnie obcy. Odchrząknął, chcąc przywrócić
swoją naturalną barwę.
Bieber pokręcił głową.
Stado dreszczy, galopujących niczym konie, przebiegło po i
tak sparaliżowanym ciele Kita.
- Słuchaj, ujmę to bardzo prosto – Justin wstał,
rozprostowując kości. – Obiecuję, że nie będzie boleć – dodał, uśmiechając się
współczująco i stanął za swoją ofiarą. Nadal trzymał pistolet na wysokości
pasa, a on lśnił w jasnym świetle księżyca. Zachichotał cicho, przykładając go
do skroni Kita.
Nacisnął na spust i…
Głuchy odgłos uniósł się w powietrzu, razem z pyłem
pozostawionym po naboju. Ale Kit Walker wciąż żył, zaciskając mocno powieki ze
strachu. Żył w przekonaniu, że Justin Bieber okaże się osobą, która odbierze mu
najcenniejszy dar. Przez moment żałował, że wciąż istnieje.
- Mówiłem, że nie będzie boleć – zaśmiał się szatyn i
chuchnąwszy na broń, schował ją w jej wcześniejsze miejsce. – Nie zabiłem cię
tylko dlatego, że szczerze wierzę w twoje bezpowrotne odejście, rozumiemy się?
Wyjedziesz, zapomnisz o Anie i dasz jej spokój. Inaczej cię znajdę i następnym
razem to skończy się inaczej – wyszeptał wprost do ucha ofiary, po czym rękoma
odepchnął go od siebie, tak, że znów wyłożył się na ziemi. Nie odzywając się
więcej, Justin podniósł się do pionu i ruszył w kierunku samochodu.
*
Od autorki: Jak wam się podoba? Jak wyobrażaliście sobie starcie Justina z Kitem? Dziękuję za 50 komentarzy pod rozdziałem, to dla mnie wiele znaczy! Oby tak dalej!
OMFG !! *,* Niesamowite myślałam już że będzie jakaś masakra a tu ja zwykle Jus wszytko na luziku :D Kocham to czytać jestem uzależniona od Any i Justnia :D :-****
OdpowiedzUsuńJezu świetny rozdział *.* ajhgfdsfghjhgfd - @thisswaggirl_JB
OdpowiedzUsuńrozdział jest świetny, czekam na kolejny :) xx
OdpowiedzUsuńcudowny:-)
OdpowiedzUsuńbiebahcatch
łoooo <3 świetny*.*
OdpowiedzUsuńwow! świetny ♥
OdpowiedzUsuńaaaaaaaaa! dlsjfeahgksdgsahfvdjkkhbgdsfjhn cudowny! świetnie piszesz ;)
OdpowiedzUsuń@Danger12345678
Wow ostro Justin
OdpowiedzUsuńJustin jaki niebezpieczny ! ♥ . Niech Kit spada !! Ana & Justin są przecudwoni sl cskndvdnnvldnf. Ekstra rozdział czekam nn
OdpowiedzUsuń@lovedreams_x
Wow
OdpowiedzUsuńŚwietny! Czekam na NN :) ♥
OdpowiedzUsuńmyślałam że Kit to nie taka ciamajda bijąca tylko kobiety, a jednak.
OdpowiedzUsuńkocham to ff.
i czekam na wiecej. ♥
Nie wierzę że Kit tak łatwo odpuści. W końcu to jego narzeczona.
OdpowiedzUsuń@iheartblaugrana
omg ! dobrze Justin wkroczył do akcji
OdpowiedzUsuńrfghjertgyhujrtgyhuj kocham kocham kocham
OdpowiedzUsuńKJHYUFTCDRXZSEVGYBHU.. KUHWA JAKI JUSTIN PIEPRZONY SUKINSYN *____________* AAAAAAAAAAAAAA.... JEZU WYJEBIŚCIE TO ROZEGRAŁ A TEN SZMACIARZ LAŁ W GACIE XDDDDDDD HAHHAHAHHA.. boskie **>
OdpowiedzUsuńOMG to jest jeszcze lepsze , nie mówię że było źle czy coś CHODZI MI O TO ŻE ROBI SIĘ CORAZ CIEKAWIE I ZAJEBIŚCIE PISZESZ @kochamcie3609
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest po prostu... wow.
OdpowiedzUsuńBrak mi słów.
Z jednej strony to dobrze, że Justin go nie zabił a z drugiej strony.. myślę, że zrobił dobrze. Ale Kit może okazać się na tyle powalonym samobójcą, że postanowi postawić się i spróbować odbić Anę.
A wtedy spodziewam się innego rozstrzygnięcia spraw.
Kit to taki cholerny męski bokser, który zmiękł gdy - wciąż osłabiony! - Justin pojawił się na horyzoncie.
Przepraszam, że ostatnio nie komentowałam, ale znów będę to robić.
Kocham to ♥
@Mrs_Carolinex
Mam nadzieję że ten pieprzony Kit zniknie z życia Any na zawsze . Świetny rozdział ! <3 craazygirl96 ;) x
OdpowiedzUsuńBoskie *,*
OdpowiedzUsuńBoskie *,*
OdpowiedzUsuńBoskie *,*
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział :)
OdpowiedzUsuńsahgdsfhg jejku nie wiem co pisać, cudowne, po prostu genialne! <3333
OdpowiedzUsuńMyślałam że go zabije, ale jednak nie. Owh genialne <33
OdpowiedzUsuńMuch Love :**
@I_NeverGiveUp
Super rozdział i świetna scena z Jusem i Kitem :3
OdpowiedzUsuńgenialny rozdział :) czekam na następny
OdpowiedzUsuńcsdgfuysdg o mój boże to jest mistrzowskie :D
OdpowiedzUsuńkocham to masz ogromny talenr dziewczyno ^^
czekam na nn xx
Boski rozdział...wgl kocham to opowiadanie. Z niecierpliwością czekam nn. :D
OdpowiedzUsuńJa pierdole.
OdpowiedzUsuńUwielbiam to jak piszesz.
Serio !
Nie mogę sie doczekać kolejnego :D
@erotoman2
OMFG! *___* to było takie... idjcowancxupiocjxhpude <3 uwielbiam Twój styl pisania. jest taki... idealny! cudowny po prostu <3 czekam już na NN <3
OdpowiedzUsuń@saaalvame
FUCK YEAH!!!!!!!
OdpowiedzUsuńWreszcie ktoś mu spuścił łomot woohoo. Należało się dupkowi. Justin to bardzo mądrze rozegrał. Zuch chłopak :D
@ameneris
myślałam że będą sie bić czy coś xd
OdpowiedzUsuńAle dobrze że Justin wygrał lala ^^
kjxghchjdgshsgh... Kocham
OdpowiedzUsuń<333
yityuiytuity <3
OdpowiedzUsuńSuper! Kiedy nn na 2 blogu? (:
OdpowiedzUsuńjuż myślałam, że go zabije. :o
OdpowiedzUsuńmam takie przeczucie, że Kit postanowi pokazać Bieberowi jak z niego koks i spróbuję odbić Anę :x ale obym się myliła :D
życzę ci dużo weny, do następnego <3
@DameLovatoo
świetny rozdział ! jak zawsze ! ;)
OdpowiedzUsuńniesamowity! <3
OdpowiedzUsuńO kurwa djcgjfgjcf
OdpowiedzUsuńjejku myślałam że go zabije
OdpowiedzUsuńOoooo... <3333333333 rany ! Rany ! Rany ! To jest megaaaaa !!! <33333333333333
OdpowiedzUsuńłoho, tez myslalam ze go zabije i myle ze kit jeszcze wroci :)
OdpowiedzUsuń@jdbskindacrazy_
Ojej boski ^^ czekam na nn
OdpowiedzUsuńgenialny <3 myślałam że go zabije ale jednak i Justin potrafi być dobry ;> tylko ciekawi mnie czy Kit nie będzie chciał się zemśćić... ale wszystko się okaże D genialny rozdział <3
OdpowiedzUsuńghdagfhg meega *.*
OdpowiedzUsuńhuhuuhu! mega, nieźle;o czekam na kolejny!:D
OdpowiedzUsuńja chcę następny rozdział!!!
OdpowiedzUsuńSuper ! Czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuńO Boże *_* Cudowny .. ale czuję, że to jeszcze nie koniec.. że Kit jeszcze wróci do życia Any .. czekam na nowy;*
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne
CUDOWNE !
OdpowiedzUsuńGenialne <33
OdpowiedzUsuńhttp://sadlifewithoutlove.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńsuper,zapraszam do mnie :*
cudowne
OdpowiedzUsuńNo właśnie Kit uciekaj gdzie pieprz rośnie
OdpowiedzUsuń