W zakładce 'bohaterowie' pojawiła się nowa postać :)
Przechyliła lekko głowę, aby przyjrzeć się
prześladowcy. Wystarczyło jedno zerknięcie w tą głębie niebieskich tęczówek, by
zorientować się, że to ten sam chłopak, którego spotkała rano.
Na jego wyrazistych ustach znów widniał najbardziej
arogancki uśmieszek, a w policzkach formowały się dołeczki. Wbijał w Anę swoje
błękitne ślepia niczym maleńkie szpileczki.
- Kim ty do kurwy nędzy jesteś? – krzyknęła i zrobiła
krok to tyłu, na wszelki wypadek. Nie miała już na to wszystko siły. Głowa ją
rozbolała od nadmiaru emocji.
- Nie tak groźnie – mruknął i poruszył zabawnie
brwiami, jednak wciąż kurczowo trzymał swój czarny pistolet, gotowy do użycia.
- Powiedz mi kim jesteś i po jaką cholerę ci broń? –
głos jej drżał, dlatego odkaszlnęła, by nadać mu naturalną barwę.
- Źle radzę sobie z nożami – stwierdził i wzruszył
beztrosko ramionami. Zamrugała kilkakrotnie. W tym czasie blondyn pokonał
dzielącą ich odległość i jednym, zwinnym ruchem wyszarpnął z jej rąk pistolet,
tak, że nawet nie zauważyła, kiedy to się stało. Stanął tuż za nią i odgarnął
włosy Any na lewą stronę. Czuła na szyi ciepły oddech nieznajomego, ale już się
go nie bała. Przymrużyła oczu i wzięła głęboki wdech. Orientalny zapach drogich
perfum chłopaka wślizgnął się do nozdrzy Anastasi. – Pomyślałem, że przyda ci
się pomoc, skoro Justin siedzi w areszcie.
Zmarszczyła brwi. Skąd on o wszystkim wiedział? Momentalnie odwróciła się w jego stronę. Był
od niej wyższy co najmniej o głowę i patrzył na nią z wyższością. Jej
drobniutki nosek zderzał się z umięśnioną klatką piersiową nieznajomego. W umyśle Dawes
zaczęły pojawiać się miliony pytań, na które pragnęła znaleźć odpowiedź.
- Przy okazji,
jestem Colton! – powiedział z szerokim uśmiechem na ustach i wyciągnął
rękę w stronę szatynki, i Ana ścisnęła ją niepewnie.
- Ale… Jak… - zaczęła, jednak nie potrafiła dobrać
odpowiednich słów. – Jak tutaj wszedłeś?
- Wciąż mam kluczę – zaśmiał się cicho i zaczął
wymachiwać jej przed oczami pękiem kluczy. – Po tym jak Jeremy cię spławił,
chyba przyda ci się pomoc, huh?
- Poczekaj – mruknęła posępnie i usiadła na oparciu
kanapy, rozmasowując skroń. Próbowała zapanować nad mętlikiem w głowie, ale on
zdawał się narastać. – Nie rozumiem tu czegoś.
Colton uniósł brwi w pytającym geście, a na jego czole
pojawiła się lwia zmarszczka, świadcząca o tym, że intensywnie się nad czymś
zastanawia.
- Obcy chłopak wpada do mieszkania Justina i chce mi
pomóc… - mówiła Ana, bardziej do siebie niżeli do towarzysza. Miała nadzieję,
że w ten sposób cała ta sytuacja choć odrobinkę się rozjaśni. – W dodatku masz
broń, więc nie jesteś zwykłym, miłym chłopakiem z sąsiedztwa – potrząsnęła
głową i uniosła wzrok. Blondyn wciąż stał w tym samym miejscu, a jego
niebieskie tęczówki niemal się śmiały. Z niej. Prosto w twarz. – Co ty knujesz?
– skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i patrzyła wyczekująca na chłopaka.
- Nie wszyscy mają złe intencję, Ana – westchnął,
rozbawiony zachowaniem dziewczyny. – Musisz nauczyć się odróżniać dobro od zła.
- Ty akurat wyglądasz mi na tego złego – stwierdziła. I
nie kłamała. Naprawdę coś w tym chłopaku było nie tak. I nie chodziło tu o ten
diabelski uśmieszek, który z daleka zwiastował kłopoty. Colton w odpowiedzi
roześmiał się serdecznie.
- A ty nie wyglądasz na dziewczynę, która zadaje się z
bandytami - burknął i jego śmiech
ponownie rozniósł się po pomieszczeniu. – Spotkaj się z Justinem w areszcie, a
ja załatwię resztę.
Nie wiedziała czy powinna mu ufać. Ale jakaś cząstka
podpowiadała jej, że to całkiem normalny chłopka, kiedy już pozbędzie się
swojej maski twardziela.
- Naprawdę nie mam pojęcia dlaczego moja podświadomość
każe ci zaufać – westchnęła przeciągle i podrapała się po karku, co Colton
skomentował szerokim uśmiechem. Chwyciła torbę z podłogi i ruszyła w stronę
drzwi. Spojrzała jeszcze na blondyna przez ramię i sapnęła: - Mam nadzieję, że
tego nie pożałuję.
Justin siedział na niewygodnej metalowej ławeczce z
twarzą ukrytą w dłoniach i próbował zapanować nad niepoukładanymi myślami,
które rozbiegły się na wszelkie możliwe strony. Był już zmęczony i przytłoczony
tym wszystkim zarazem. Niespodziewanie usłyszał dźwięk przekręcanego zamka, co
zmusiło go do uniesienia spojrzenia. Dojrzał grubego policjanta, stojącego w
progu.
- Bieber masz gościa – potężny, zachrypnięty głos,
przyprawił go o dreszcze. Mimowolnie zmarszczył brwi, ale poczuł jakiegoś
rodzaju ulgę. Posłusznie skinąwszy głową, ruszył za ciemną postacią i dotarł do sali widzeń.
Stała tam, pod oknem i na sam jej widok serce Justina
wywinęło fikołka. Burza brązowych loków swobodnie opadała na plecy dziewczyny.
Nagle odwróciła się w jego stronę i było ją stać jedynie na blady uśmiech.
Próbowała zatuszować fakt, że częstotliwość uderzeń jej serca zwiększyła się,
zalała ją fala gorąca, a żołądek ścisnął się mocno. Nie potrafiła odezwać się
słowem, ale chłopak potrafił wyczytać wszystko z lśniących łzami tęczówek
towarzyszki. Milczał. W mgnieniu oka pokonał dzielącą ich odległość i rozłożył
szeroko ramiona, wiedząc, że Anasiasia za chwilę się w nich znajdzie.
Przycisnął ją mocno do swojej piersi tak, że idealnie czuła nierówny oddech
Biebera. Pocałował ją w czubek
głowy, lekko ją pchając, by móc podnieść jej
podbródek i złożyć miękki pocałunek na jej delikatnych ustach.
- Nie chciałem cię zranić – wyszeptał
tuż obok ucha szatynki i sunął nosem po jej odkrytej szyi. – Wierzysz mi?
Wierzysz już, że nie ja go zabiłem? – w odpowiedzi kiwnęła niepewnie głową
i po raz pierwszy odważyła się na niego
spojrzeć. Łzy, które gromadziły się w kącikach jej oczu utrudniały nieco
widoczność. Wzięła głęboki wdech, przygotowując się na przekazanie mu tych
wiadomości. Znała jego wybuchowy i zmienny charakter, dlatego też obawiała się
reakcji chłopaka.
- Justin? – sapnęła i ulokowała dłonie
na klatce piersiowej ukochanego. – Byłam u twojego ojca – dodała ledwo
słyszalnie. W spokoju obserwowała jak wyraz twarzy szatyna diametralnie się
zmienia. W brązowych tęczówkach nie było już śladu po żalu i zamiast tego
pojawiły się ogromne ilości nieopanowanego gniewu.
- Co? – powiedział tak głośno, że
Anastasia podskoczyła z wrażenia. Złapał jej nadgarstki, właściwie miażdżąc je
swoją siłą. – Po chuj tam poszłaś?
Wzruszyła bezradnie ramionami,
zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Chciałam ci tylko pomóc, Justin! –
krzyknęła na niego, czym kompletnie zbiła go z tropu. Rzadko zdarzało się, że
ktoś mu się sprzeciwiał. Rozszerzył szerzej oczy i uniósł brew do góry.
- I otrzymałaś tą pomoc? – spytał, ale
nawet nie czekał na odpowiedź z jej strony. – Niech zgadnę! Nie? Oh, jaka
szkoda, Ana – w tym momencie nie było w nim już żadnej cząstki z tego radosnego
Justina, który choć na chwilę potrafił zapomnieć o wszystkich problemach. Nie
poznawała go. – A teraz wyjdź!
- Zwariowałeś? Przecież to nic złego!
Powinieneś mieć kogoś na kogo zawsze możesz liczyć. To powinien być twój ojciec,
Justin! – wyrzuciła z siebie na jednym tchu.
Z każdą kolejną sekundą jej oddech stawał się bardziej niespokojny i
nierówny. Chłopak zmrużył groźnie oczy.
- Nie znasz mojej historii, więc nie
wmawiaj mi bzdur, Ana! – mruknął, kręcąc głową. – Proszę cię wyjdź.
- Co? – zmarszczyła czoło i skrzyżowała
ręce na klatce piersiowej, spoglądając na Justina wyczekująco, ale nawet nie
obarczył jej choćby jednym zerknięciem.
- Nie słyszałaś? Wypierdalaj!
Auć, zabolało.
Pierwszy raz zwrócił się do niej w ten sposób.
Anastasia nie potrafiła opisać tej fali złości, która niespodziewanie uderzyła
w nią ze zdwojoną siłą. Zacisnęła mocno szczęka i stanęła na wprost Biebera.
Zadarła podbródek do góry i stanęła na palcach, by móc zajrzeć mu w twarz, ale
ona nie zdradzała żadnych emocji. Jakby w tym momencie nie odgrywały one żadnej
roli w życiu nastolatka. Nie kontrolowała swoich odruchów. Uniosła dłoń,
zamachnęła się i uderzyła chłopaka w bok twarzy. Nawet nie drgnął, a ona nie
potrafiła uwierzyć, że to zrobiła.
- To, że jesteś rozemocjonowanym chujem
nie daję ci prawa, do zwracania się do mnie w ten sposób – burknęła na odchodne
i zarzucając włosami odeszła. Przez moment słyszał jeszcze stukot jej obcasów.
Stał w miejscu, czując się jak idiota,
bo po raz kolejny ją zranił.
*
Od autorki: Pozostawiam rozdział waszej opinii! Liczę na was! :)
P.S. Możecie dodawać american-drift do obserwowanych, bo na dniach może pojawić się tam rozdział. Im więcej czytelników, tym szybciej dodam prolog! :)
P.S2. Założyłam nowe konto na twitterze (@Bieburhug) gdzie będę dodawała wszystkie informacje związane z moimi opowiadaniami! Więc czekam na follow od was!
P.S2. Założyłam nowe konto na twitterze (@Bieburhug) gdzie będę dodawała wszystkie informacje związane z moimi opowiadaniami! Więc czekam na follow od was!
Genialny,tamte dwa ostantie wg mnie były nudne wiec nie komentowałam,ale wrócił geniusz :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie dopiero zaczełam,wiec licze ma komentarze,to dla mnie ważne
http://lifedreamscometrue.blogspot.com/
Szkoda , że taki smutny koniec ale czekam na rozwój wydarzeń :) myślę , że wszystko się ułoży. Rozdział jest świetny pisz dalej czekam na kolejne rozdziały xx @LoveDreams_x ♥
OdpowiedzUsuńUuuuuuu Justin przegiołeś... ciekawe czy ją przeprosi... i jak... czekam na nexy ! <333
OdpowiedzUsuńuuuuu. wyczuwam drame
OdpowiedzUsuńjakim prawem powiedział jej, żeby wypierdalała ? mam nadzieję, że Ana go oleje. nie zasługuje na pomoc. a rozdział genialny ale to żadna nowość @iheartblaugrana
OdpowiedzUsuńjak mogłeś Justin? czekam na nn. ♥
OdpowiedzUsuńAUĆ..... piękne pisz pisz ♥
OdpowiedzUsuńJustin jak zwykle musi coś wywinąć ;/
OdpowiedzUsuńCzekam na NN <3
czekam nn, zrobisz zakladke z linkiem do drugiego bloga? ;**
OdpowiedzUsuńLHYUIVFGTRCDGYHUIJBHYJKINJHGYUTFRDE.. JAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA... ALE TEMPY SZCZAW NO JAK MÓGŁ!? A ANA ROZWALIŁA SYSTEM TYM POLICZKIEM ! no i dobrze mu tak ! tylko.. cholera no niech się ona nie zadaje z tym blondynem ;_; coś mi tu śmierdzi... matko no... iugyftrdgyhui... co za emocje na początku ! :D hahah kocham sposób w jaki piszesz to jest genialne ! <3 #MUCHLOVE :** czekam na następny z niecierpliwością *_*
OdpowiedzUsuńjezu, kocham to opowiadanie fdghjkfghjkl
OdpowiedzUsuńnie mogę odczekać sie nn :)
lgjoihguiogidfyfdusfi;ofb;df *.*
OdpowiedzUsuńniech go teraz Ana zostawi, będzie wtedy się mógł dobrze zastanowić nad tym co mówi.
OdpowiedzUsuńdfhbdhfakjsglkfds nie moge doczekac sie nastepnego
OdpowiedzUsuńjustin coś ty znowu zawalił asgfjaghsd ciekawe kim jest ten chłopak. nie mogę się doczekać kolejnego xx
OdpowiedzUsuńl;fkrjgjfdlkg;lsklskfdlslkfl cudowny! fdhsvgijslkfllalo czekam na nn ;) świetnie piszesz *,*
OdpowiedzUsuń@Danger12345678
Świetny jak zwykle! Naprawdę masz ogromny talent. :3 [its-like-youre-screaming.blogspot.com]
OdpowiedzUsuńJa pierdole! Czy on nie może zachować się jak "normalny" człowiek?! Tylko od razu się wydziera i każe jej wypierdalać. No masakra :P
OdpowiedzUsuńAle rozdział świetny. Ciekawa jestem tego nowego chłopaka co wymyśli :D
@ameneris
Ja pierdole. Niech on zacznie myśleć nad słowami.
OdpowiedzUsuńAle rozdział genialny jak zawsze. <3
o jaaaaaaaa *.* nie wierzę mkjnhbgvfdces ♥ świetny
OdpowiedzUsuńO Boże, nie wierze że znalazła tyle odwagi .. cudowny
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne
kocham <3
OdpowiedzUsuń<3 czekam na nn ;)
OdpowiedzUsuńcudowny cudowny cudowny !
OdpowiedzUsuńjeju wspaniale piszesz .
nie mogę się doczekać kolejnego . xx
OMFG! ten rozdział.. tyle emocji. *o* nie rozumiem dalej kim jest Colton i czemu chce pomóc Anie, ale myślę, że szybko się to wyjaśni. ;) aha.. Justin znowu zachował się jak chuj, ale dobrze, że Ana mu się postawiła! <3
OdpowiedzUsuńczekam już na NN. *_*
@saaalvame
czekam na nn świetny rozdział
OdpowiedzUsuń/ wchodźcie na make-it-stop-opowiadanie1.blogspot.com dziewczyna też fajnie pisze
Boże co za idiota! Nie wierzę, że można tak potraktować kogoś, kto chce Ci za wszelką cenę uratować dupę -.- Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuń[ http://collision-fanfiction.blogspot.com/ ]
Boze Justin jakim ty pierdolonym idiotom jestes
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, ale co to za chłopak ? I Justin ugh.
OdpowiedzUsuń@I_NeverGiveUp
http://andnoonesgonnawakemeup.blogspot.com/
huhu. nieładnie bieber
OdpowiedzUsuńKocham cię dziewczyno ! <3
OdpowiedzUsuńJezu to jest CUDOWNE !! *___*
OdpowiedzUsuńOn jest za bardzo wybuchowy
OdpowiedzUsuń