Nim samochód zdążył się zatrzymać na starych, betonowych płytach
chodnikowych, Justin biegł ile sił w nogach w stronę motelu. Przed oczami
mignął mu duży, kolorowy szyld z napisem ‘Vegas’. Dojście do drzwi zajęło
chłopakowi zaledwie kilka sekund. Wszedł do środka, jakby się paliło.
Dzwoneczki zawieszone przy wejściu, wydały z siebie nieprzyjemny dla uszu
szatyna dźwięk i tym samym zasygnalizowały nowego gościa.
Mężczyzna przy recepcji wyglądał na około dwadzieścia pięć lat.
Miał długie, blond włosy, sięgające do ramion i były tak przetłuszczone, że
Justinowi zachciało się wymiotować. Skrzywił się nieco i potrząsnął głową, aby
odrzucić od siebie ten odruch. Przechyliwszy lekko głowę, bacznie przyglądał
się recepcjoniście. Na czubek głowy wcisnął starą, dziurawą czapkę z wygiętym
daszkiem, a wokół pasa przewiązaną miał kraciastą koszulę.
Bieber zrobił krok naprzód i walnął otwarta dłonią w brudny blat z
taką siłą, że blondyn, aż podskoczył. Wreszcie leniwie przeniósł wzrok na
sylwetkę szatyna. Najwidoczniej był zaskoczony wizytą kogokolwiek, bowiem motel
nie cieszył się dobrą opinią.
- Kit Walker – wypowiedział powoli Justin, jakby bał się, że ten
przygłupi blondas go nie zrozumie.
- Nie znam – wzruszył bezwiednie ramionami Scott Brown, bo takie
imię widniało na jego upaćkanej ketchupem plakietce. Bieber nie wytrzymał. W
mgnieniu oka zacisnął pięści na koszulce Browna i uniósł go ku górze, więc
niemal stykali się nosami.
- Posłuchaj, chyba nie wiesz z kim masz do czynienia – wydyszał.
Kątem oka widział jak blondyn wierzga nogami w powietrzu i ten widok wywołał
szeroki uśmiech na ustach szatyna. Oh, uwielbiał przejmować kontrolę! – Jestem
Justin Bieber i tutaj uczyłem się łamać pierwsze kije baseballowe! – krzyknął
entuzjastycznie. W tym samym momencie do środka wpadł zdyszany Colton.
Rzuciwszy okiem dookoła, zatrzymał spojrzenie na dwójce chłopaków i jedynie
wzruszył ramionami, i wydął usta. W sumie spodziewał się czegoś gorszego. Justin
na przykład mógł już dawno odciąć palec temu recepcjoniście. – Na głowach
takich cieniasów jak ty! – dodał po chwili, na co Scott wybałuszył gały. Cały
się trząsł. – A teraz bądź grzeczny i powiedz mi, gdzie znajdę Kita Walkera –
ton Biebera stał się o ciut łagodniejszy. Ujrzawszy jak Brown otwiera usta, by
coś powiedzieć, odstawił go z powrotem na ziemię i pogładził jego bluzkę.
- P-pi…piw-piwnica! – wyjąkał, próbując zapanować nad drżeniem
wargi. Czuł każdy nerw w ciele i miał ochotę zwymiotować ze stresu. Hamburger,
którego zjadł niedawno, nie wróżył nic dobrego.
Bieber skinął głową i bez słowa zaczął kierować się w stronę
podziemi.
Długie, podziemne korytarze ciągnęły się w nieskończoność. Było
wilgotno i ciemno do tego stopnia, że Bieber z trudem zauważył jakieś drzwi na
końcu tunelu. Biegiem ruszył w ich stronę i wpadł do środka rodem filmów akcji.
To co ujrzał w środku… odebrało mu dech w piersiach. Jednocześnie poczuł jak
ogarnia go fala złości. Nawet nie próbował nad nią panować.
W mgnieniu oka na oczach Coltona zmienił się nie do poznania. Żyły
na jego szyi wysunęły się, skroń niebezpiecznie pulsowała, a usta zacisnęły się
w wąską linię. Przyciskał zęby do ust tak mocno, że poczuł w buzi krew. Zmrużył
groźnie oczy, na zmianę zaciskając i rozprostowując palce. Oddech Justina stał
się urywany, a serce biło tak, jakby zaraz miało połamać żebra.
Uwolnił swoją bestię.
Widząc Anastasię w tak okropnym stanie, pragnął jedynie jak
najszybciej ją stamtąd zabrać. Jednak jego priorytetem było doszczętne
zniszczenie tego śmiecia – Kita Walkera. Gdy tylko na niego patrzył, narastała
w nim jeszcze większa wściekłość. Poczerwieniał z furii.
Zrobiwszy kilka kroków na przód, pozwolił sobie zerknąć na Anę.
Dziewczyna ostatkiem sił uśmiechnęła się pokrzepiająco, a zarazem
przepraszająco w stronę swojego chłopaka. Właściwie nadal mogła go tak nazwać?
Próbowała z nim zerwać, ale teraz… Był tutaj.
Od kiedy go poznała, odnosiła dziwne wrażenie, że Justin Bieber
jest jej własnym aniołem stróżem.
Walker odwrócił się na pięcie. Już parę sekund później stał twarzą
w twarz z osobą, której nienawidził z całego serca ; z kimś kto odebrał mu
najcenniejszą osobę w życiu – Anę. Byli niemal równego wzrostu i stykali się
klatkami piersiowymi. Kit czuł na sobie przyśpieszony oddech Justina. Przez
kilka chwil tylko mierzyli się wzrokiem, nie odzywając się choćby słowem.
Dopiero, kiedy Bieber poczuł jak narasta w nim siła, zaczął
działać. Bez jakiegokolwiek ostrzeżenia, chwycił stanowczo blondyna za szyję i
przycisnął go do ściany. Ich oczy spotkały się w tym samym momencie. W
ciemnobrązowych tęczówkach Walkera można było idealnie odczytać nutkę
przerażenia, połączoną z niewyobrażalnym gniewem. Justin natomiast naprawdę wyglądał
jakby chciał zabić tego skurwiela. I choć wcześniej Ana zrobiłaby wszystko, aby
załagodzić tą sytuację, teraz było jej wszystko jedno.
- Posunąłeś się za daleko! – wykrzyczał mu prosto w twarz
szatyn. – Teraz pożałujesz, że
kiedykolwiek mnie spotkałeś! – wyszeptał mu do ucha w najbardziej arogancki i
zarazem najgroźniejszy sposób.
Kit zamrugał gwałtownie i nim zdążył cokolwiek powiedzieć, skulił
się w pół, czując jak Justin wbija mu kolano prosto w brzuch. Usłyszał
chrząknięcie kości i wiedział, że to nie wróży nic dobrego. Niekontrolowanie
wykrztusił nieco śliny i krwi, ale szybko otrząsnął się i chwycił Biebera za
lewy bark, uderzająco go w nos. Cios był taki mocny, że stróżka lepkiej cieczy
od razu spłynęła po twarzy chłopaka, zatrzymując się na wargach. Justin splunął
na ziemię.
- Nie będziemy kurwa tak pogrywać – ryknął, akcentując każde słowo
po kolei. Oddał Kitowi łokciem w twarz i kiedy osunął się na ziemię, kopnął go
w mostek. Tym gestem uniemożliwił Walkerowi oddychanie i ten w reakcji zaczął
się krztusić, łapczywie starając się nabrać w płuca powietrza. Blondyn próbował
ustać na drżących nogach. Nie potrwało to długo, bowiem Justin zamachnął się i
z wyskoku wbił mu pięść w policzek. Aż zadźwięczało mu w uszach.
Przycisnąwszy but do gardła Walkera, upewnił się czy rzeczywiście
nie jest w stanie się podnieść. Blondyn nie reagował, a spojrzenie miał
rozbiegane. Justin skinął głową. Później się nim zajmie.
Dopadł do Anastasi w mgnieniu oka i od razu zamknął ją w swoim
silnym uścisku. Przycisnął ją do swojej klatki piersiowej. Jedną dłonią gładził
jej plecy, a drugą wplótł w kasztanowe loki dziewczyny. Pocałował ją w czubek
głowy, powtarzając, że wszystko będzie w porządki. Kiedy stał się takim
człowiekiem?
Czuł jak koszulka przesiąka słonymi łzami Dawes. Nie panowała nad
tym. Była pewna, że wypłakała już wszystko co możliwe. A teraz na nowo
strumienie spływały po policzkach, aż w końcu upadały na ziemię, odbijając się
od niej niemal z hukiem.
- Jesteś dla mnie wszystkim, Ana – wyszeptał tuż obok ucha
szatynki. Wargami delikatnie muskał płatek, a przy okazji podrażniał wszystkie
zmysły. – Jestem chujowym chłopakiem. Pozwoliłem na to wszystko. Pozwoliłem cię
skrzywdzić, a przecież… powinienem cię chronić – mówił bez ładu i składu, co mu
ślina na język przyniosła.
Anastasia uniosła spojrzenie ku górze i próbowała nawiązać z nim
kontakt wzrokowy. Nie chciał na nią zerknąć. Uciekał wzrokiem na boki, byleby
tylko na nią nie spojrzeć. Wreszcie chwyciła w dłonie twarz chłopaka i
nakierowała tak, że był zmuszony na nią popatrzeć.
- Właśnie to robisz – roześmiała się radośnie, jak gdyby nigdy nic
i oparła brodę na jego barku.
Otworzyła oczy z przerażenia, gdy dojrzała jak Kit próbuję wstać.
Nagle, jak na złość, odebrało jej mowę. Próbowała coś powiedzieć, ale wychodził
z tego jedynie bełkot. Justin starał się cokolwiek z tego zrozumieć. Był jednak
zbyt zdezorientowany. Walker stał już o własnych siłach i chwiejnym krokiem
zmierzał ku Justinowi. Ana poczuła skurcz w żołądku, kiedy ujrzała w dłoni
blondyna broń.
- Ju…Justin – wychlipała w końcu przez łzy. Justin jednak nie mógł
zrozumieć, dlaczego była w takiej rozpaczy. Kit celował już prosto w tył głowy
szatyna, a Dawes jednocześnie szarpała go za koszulkę, gniotąc ją.
Nagle rozległ się dźwięk przypominający wystrzał z pistoletu.
Anastasia zacisnęła mocno powieki.
To nie mogło dziać się naprawdę.
*
I oto rozdział 45! Jak wrażenia? Zaskoczeni? Zawiedzeni? Proszę zostawcie swoją opinię!
ZAPRASZAM NA ROZDZIAŁ PIERWSZY NOWEGO OPOWIADANIA O JUSTINIE,RÓWNIEŻ MOJEGO AUTORSTWA. NIE POŻAŁUJECIE
OMG ! WOW, WOW, WOW. Myślałam, że już w tym rozdziale się uratują. Rozdział jak zwykle niesamowity. Czekam na następny @iheartblaugrana
OdpowiedzUsuńwspanialy. nie moge sie juz doczekac nastepnego @againineedyou xx
OdpowiedzUsuńOn go zabil?? Czekam juz na kolejny ! :D
OdpowiedzUsuńCo ja gdzie nieee....ja nie wytrzymam ! Tak bardzo chcę już nowy rozdział....
OdpowiedzUsuńPotrafisz trzymać napięcie ..xd
superrr omomomom *o*
OdpowiedzUsuńhttp://prawda-klamstwo.blogspot.com/
Ej on nie może umrzeć...
OdpowiedzUsuńDawaj następny rozdział !
OdpowiedzUsuńnowe-opowiadanie.blogspot.com/
Opowiadanie FAN FICTION
Nieeeee... mam nadzieję że jakiś cudem nie trafił
OdpowiedzUsuńOmg świetny rozdział niech nic im sie nie stanie :)
OdpowiedzUsuńWierzę, że to Colton strzelił do Kita, nie Kit do Justina. Mam nadzieję. Świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńMyślę, że to ten Colton strzelił do Kita, jestem tego pewna:)
OdpowiedzUsuńGraluluje potrafisz trzymać napięcie :o prosze o nowy rozdział jak najszybciej bo teraz może stać się wszystko
OdpowiedzUsuńJezu coo,o Boże! Karola rmtnbjngiunbtf,kocham cię ♥ //@biebsiuch
OdpowiedzUsuńMsnvsjsbzlsbalxblzbzla *-----* chce nastepny rozdzial!!!!!!!
OdpowiedzUsuńja jestem zszokowana. Ten pistolet. No proszę. Kula na pewno w niego nie trafiła. Jestem tego pewna.
OdpowiedzUsuń@I_NeverGiveUp
Jak jus umarl to nie czytam juz tego!!! Tak nie moze byc ze zatrzymujesz w takim momencie !!!
OdpowiedzUsuńjestem w szoku ta końcówka ;o oby stał się jakiś cud i nie strzelił w Justina.
OdpowiedzUsuń@kasq_00
Booski <3
OdpowiedzUsuńnie nie nie nie omg jestem w szoku
OdpowiedzUsuńnie nie nie proszę niech to nie będzie Justin, niech Colton zastrzeli Kita czy coś błagam tylko nie Justin ;-;
OdpowiedzUsuńukhfvbew tylko tyle mam do powiedzenia. *u*
OdpowiedzUsuńCudooowny rozdział czekam nn *-*
OdpowiedzUsuńomfg co sie dzieje ;ooooo
OdpowiedzUsuńJezu ;00000
OdpowiedzUsuńO matko! Kit jest najwyraźniej nie do zdarcia! Mam nadzieję, że Justin wyjdzie z tego cało! Gdyby nie Ana, która nagle od niego uciekła, nie byłoby może tego wszystkiego, więc to trochę jej wina... Czekam na następny rozdział!
OdpowiedzUsuńO. MÓJ. BOŻE. O.O
OdpowiedzUsuńo cholera ! nieee ! to njee może się dziać na prawdę ... mam nadzieję, że Justin z tego wyjdzie..i będzie szczęśliwy koniec ... !
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne
OMG
OdpowiedzUsuńomg no nie wierze że skończyłaś w takim momencie, chce już następny !
OdpowiedzUsuńomg to ff jest zajebiste ! kocham to czytac, podziwiam Twój wielki talent serio :oo ily + mogłabys mnie informowac o nn ? ;) / @aj_em_belieber
OdpowiedzUsuńJakie emocje :D zawalisty <3
OdpowiedzUsuńBoże mam nadzieje ,że Justin nie umrze i będzie wszystko w porządku :))
OdpowiedzUsuńKocham <3
OdpowiedzUsuńświetny rozdział *o*
OdpowiedzUsuńJezu jak mogłaś przerwać w takim momencie :(
już nie mogę doczekać się kolejnego xx
O kurde . Zajebisty.. *.*
OdpowiedzUsuńJezu, NIE. powiedz, że nic mu nie będzie, że Kit spudłował! :( trzęsę się... a to nie jest zbyt dobre. ale to nic. cudowny rozdział - czekam już na kolejny <3
OdpowiedzUsuń@saaalvame
*.* Jak mogłaś przerwać w takim momencie . Rozdział jak najbardziej perfekcyjny ;* . Nie mogę się doczekać kolejnego @rzepcia17 <3<3<3
OdpowiedzUsuńOMB jaki emocjonujący rozdział <3
OdpowiedzUsuńwyszedł ci cudowny <3
Cudowny rozdział kocham to opowiadanie *-* mam nadzieję ze Kit spudłował
OdpowiedzUsuńbłagam o następny. kocham twój sposób pisania. :*
OdpowiedzUsuńo matko jaka akcja :O czekamy na następnY! <3
OdpowiedzUsuńJa chce kolejny ... !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga . Jest najlepszy . Nigdy nie przestawaj pisać . Jesteś świetna .!!!!1 <3
swietny ! zapraszam do mnie na 2 rozdział nowe-opowiadanie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńmyśle, że to ten przyrodni brat strzelił w niego (oby tak było) ale ok czekam na nowy haha @askthesmile
OdpowiedzUsuńWspaniały abcsakvsksbajs chce już następny <33
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział . ? ? ? ? ? ?
OdpowiedzUsuńjutro ;)
UsuńPo końcówce mogę napisać tylko "nigdy nie odwracaj się plecami do swojego wroga" ;)
OdpowiedzUsuń@ameneris
oasjdapodfhapidjaodjao <3 nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału
OdpowiedzUsuńwow swietny rozdzial! niie spodziewalam sie tego wow czekam na nastepny
OdpowiedzUsuńKocham... <3
OdpowiedzUsuńno i co będzie dalej dshbedhhesuwes dodaj szybko następny!!
OdpowiedzUsuńJejku, świetne! Mam cichą nadzieję, że to nie Kit strzelił, tylko Colton gdzieś z daleka właśnie w Walkera! Niemożliwe, żeby Justin umarł, tylko nie to!
OdpowiedzUsuńTak przy okazji, robisz CUDOWNE szablony! Czy masz jakąś szabloniarnię, lub tworzysz je na "zamówienie"? Będę wdzięczna za dopowiedź!
http://whenever-jbff.blogspot.com/
Ok 👌 co się właśnie stało
OdpowiedzUsuń